poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 1

   Z korytarza dało się słyszeć wesoły gwar, jaki to zwykle panował w szkole podczas przerw. Do uszu Akashiego przez otwarte drzwi dotarł właśnie głośny śmiech grupki dziewcząt, które najwyraźniej przechodziły obok klasy. Jemu jednak w ogóle nie było do śmiechu i najchętniej zapadłby się pod ziemię. Z trwogą patrzył na nauczyciela, który powoli wkładał książki do torby leżącej przed nim na biurku. Z czystym sumieniem mógł przyznać, że to była najstraszniejsza chwila w jego życiu. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by obawiał się czegoś tak mocno. Tak naprawdę, rzadko bał się czegokolwiek. Podchodził do życia w dosyć luźny sposób i niewiele było rzeczy, którymi się przejmował. Ale ten mężczyzna już od pierwszej lekcji napawał go prawdziwym, czystym lękiem. Jak z resztą wszystkich inny uczniów, którzy już zdążyli nadać mu przydomek „szatańskiego nauczyciela”. Mało oryginalny, ale za to idealnie oddający ich uczucia. 
   W głowie chłopaka zaczęły tworzyć się najgorsze z możliwych scenariuszy. Dlaczego wezwał akurat jego? To jakiś podstęp? Co chciał mu powiedzieć? Może chciał  się nad nim poznęcać? Nie przepuści go do następnej klasy? Zabije go?
   Stał przed nauczycielem i wpatrywał się w podłogę, jakby czekał na wyrok. Te kilka chwil dłużyło mu się, jakby zamiast nich minęło parę dobrych godzin. Ze zdenerwowania czuł, że serce zaczęło walić mu jak szalone, a dłonie pociły się niemiłosiernie. 
   –  Ryuuji– kun, dziękuję, że zostałeś. Niestety, mam dla ciebie złe wieści. –  Podniósł wzrok na mężczyznę, choć nie sądził, żeby był to najlepszy pomysł. Jednak kultura czegoś wymagała.  
   Chłopak słuchał i czuł, jak coraz bardziej pragnie stamtąd uciec. Otwarte drzwi wyglądały naprawdę kusząco.
   –  Na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, że twoje oceny są bardzo złe. Ostatnie wypracowanie także napisałeś fatalnie. Niestety, ale muszę to powiedzieć. Napisałeś najgorzej z całej klasy, wręcz tragicznie. Jak tak dalej pójdzie, nie będę mógł wystawić ci pozytywnej oceny. Wiesz, co to znaczy? –  zapytał poważnie, zdejmując w tym momencie okulary.
   –  Nie zdam?
   –  Tak jest. Będziesz musiał powtarzać klasę –  powiedział dobitnie, wycierając szkła okularów białą szmatką.
   Akashi przełknął ślinę.
   –  A... –  głos mu zadrżał –  a nie mógłbym tego jakoś poprawić?
   –  Ryuuji– kun, teraz już za późno na poprawianie tego wszystkiego. Zbyt wiele się tego nazbierało. –  Choć zdawało się, że Miyabi– sensei mówił to ze współczuciem w głosie, Akashi doskonale rozpoznał w nim kpinę.
    –  I co teraz?
    –  Jak to zwykłem mawiać, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, wystarczy poszukać. Dlatego i tutaj na pewno coś da się wymyślić. Ryuuji– kun, mam dla ciebie pewną propozycję. Jeśli ją przyjmiesz, możliwe, że jeszcze uda ci się zdać w tym roku. Jesteś zainteresowany?
    –  Tak! Oczywiście! Co to za propozycja? –  Miał złe przeczucie, ale jeśli było to jedyne wyjście, mógł zaryzykować. 
    –  Idealnie! –  Nauczyciel z jakiegoś powodu wydawał się szczęśliwy. To było aż zanadto podejrzane, zważając na to, że Akashi pierwszy raz widział go w takim stanie. –  To teraz słuchaj uważnie...


     Wyszedł z łazienki, odruchowo wycierając wilgotne jeszcze dłonie o ubranie. Ostatnią lekcją tego dnia miała być fizyka, dlatego postanowił się trochę zrelaksować przed tymi wymagającymi skupienia zajęciami. By to zrobić, włożył do uszu słuchawki i włączył swoją ulubioną piosenkę. Przyjemnie było posłuchać jej, idąc korytarzem w kierunku schodów na drugie piętro.
   –  Akashi, czekaj! –  Shinji dogonił swojego przyjaciela i złapał za rękaw. Tamten odwrócił się, dopiero gdy poczuł, że ktoś ciągnie go za ubranie. Shinji wyglądał na zdenerwowanego, a poza tym na zmęczonego, bo dyszał głośno.
   –  Co tam? Stęskniłeś się za mną? –  Chłopak wyszarpnął rękaw z uścisku przyjaciela, który początkowo nie chciał go puścić. Zdjął słuchawki z uszu i dopiero potem wyłączył muzykę w telefonie.
   –  Czego chciał od ciebie? –  zapytał nerwowo, a Akashi mógłby się założyć, że zobaczył w jego oczach cień paniki. –  Czemu nie reagowałeś, jak cię wołałem? Biegłem za tobą przez pół szkoły!
   –  Przesadzasz, co najwyżej przez cały korytarz. Masz słabą kondycję Shinji, powinieneś potrenować –  powiedział i pomachał mu słuchawkami przed oczami w odpowiedzi na jego pytanie. –  Kto miał czegoś ode mnie chcieć?
   –  No Miyabi– senpai! Przecież kazał ci zostać po lekcji! –  krzyczał gorączkowo, dlatego parę osób przechodzących korytarzem spojrzało na nich.
   –  A! O to ci chodzi. Trzeba było mówić od razu, a nie kombinować. –  Shinji uspokajał się powoli, choć cały czas nie wyglądał za dobrze. –  Mówił mi, że jak nie poprawię ocen, to nie zdam. Takie tam, nic ciekawego. Mam napisać jakieś dodatkowe wypracowania. Tyle. A tobie co kazał zrobić?
   –  Mi też! –  odpowiedział automatycznie, bez chwili zastanowienia. –  Wypracowania. Dodatkowe!
   –  Przynajmniej nie ja jeden jestem zagrożony. Nie jesteśmy sami Shinji, może są jeszcze ludzie głupsi od nas –  westchnął Akashi, znowu wyciągając słuchawki. –  Albo po prostu mamy szczęście.
   –  Akurat mnie to jakoś nie pociesza –  wyznał zrezygnowany. Czyżby liczył na inną odpowiedź?
   Shinji minął go i szybko, nie czekając na tamtego, wbiegł po schodach na górę. Akashi cały czas miał wrażenie, że przyjaciel nie powiedział mu całej prawdy, ale nie miał zamiaru tego od niego wyciągać. To nie był najlepszy moment. Nie dzisiaj. Nie, kiedy sam właśnie coś przed nim ukrył.


     –  Dobrze, to teraz przedstaw się klasie. –  Wychowawczyni uśmiechnęła się do niego pięknie, chcąc przez to dodać chłopakowi odwagi. To jednak w jego przypadku nie było potrzebne, bo miał jej aż za dużo.
     –  Jestem Alex. Przyjechałem tutaj z Anglii i od dzisiaj będę chodził z wami do klasy –  mówił z londyńskim akcentem, kalecząc lekko niektóre słowa. Mimo tego wszyscy potrafili go zrozumieć. –  Słyszałem, że w Japonii żyją mili ludzie, dlatego mam nadzieję, że przyjmiecie mnie dobrze! –  dodał na końcu i spojrzał na nauczycielkę, odwzajemniając uśmiech.
     Podczas tego przedstawienia oczy żeńskiej części klasy wpatrzone były w chłopaka jak w obrazek. Trudno było się im dziwić. Spojrzenie intensywnie zielonych oczu potrafiło zahipnotyzować. Farbowane na niespotykany normalnie kolor włosy, zwracały ogromną uwagę. Poza tym chłopak był wysoki, dobrze zbudowany i niemal idealny. Jego twarz należała do tych nieprzeciętnych, które podziwia się w myślach i zapamiętuje z zazdrością. Biła od niego pewność siebie i duma. Wyglądał jak model z okładki znanego czasopisma... którym w istocie był.
     Reszta klasy, jaką stanowili chłopcy, również patrzyła na Alexa z zainteresowaniem. W końcu nie co dzień dołączał do nich obcokrajowiec z wymiany. Byli zwyczajnie ciekawi, bo taka  „atrakcja” nie pojawiała się często. W ich przypadku jednak przypominało to bardziej podziwianie nieznanego okazu w zoo niż zachwyt nad urodą chłopaka. 
     –  Dziękujemy, Alex– kun, usiądź tam, w wolnej ławce i przysłuchuj się lekcji. Na przerwie pójdziesz ze mną do pokoju nauczycielskiego i jeszcze porozmawiamy.
     –  Tak, sensei –  odpowiedział chłopak i już wędrował pomiędzy ławkami, posyłając co poniektórym dziewczętom perskie oczko. Wydawały się tym zachwycone. 
     Usiadł w ostatniej ławce pod oknem, gdyż ta jako jedyna była wolna. Przed nim siedział chłopak o jasnych włosach i smutnym, zmęczonym spojrzeniu. Podpierał głowę ręką i wpatrywał się w tablicę. Wcześniej, gdy Alex przechodził obok niego, spojrzał na niego przelotnie, nie wykazując większego zainteresowania. Ten poczuł się tym lekko urażony, bo lubił, gdy zainteresowanie innych skupiało się na nim. Na razie jednak postanowił to zignorować. Miał jeszcze wiele czasu na podejmowanie jakichkolwiek działań. To przecież dopiero początek. 
Ciekawe, pomyślał Anglik. Czuję, że to będzie naprawdę interesujący rok, uśmiechnął się w duchu.


     Kolejnego dnia obcokrajowiec na każdej przerwie znikał w pokoju nauczycielskim, był jednak obecny w większości rozmów, jakie odbywały się nie tylko w klasie 3c, ale również w całej szkole. Nieuchronnie, taki stan rzeczy trwać miał przez cały pierwszy tydzień, dopóki społeczność szkolna nie przyzwyczai się do obecności nowego, pełnego tajemnic chłopaka. 
   Trójka przyjaciół zebrała się tymczasem na dachu budynku, by w spokoju zjeść lunch. Nie mogli zrobić tego w klasie, bo uniemożliwiały im to piskliwe i podniecone głosy dziewcząt, w które nagle jakby coś wstąpiło. Na zewnątrz pogoda była piękna, lekki wiatr, który wiał, nie niósł ze sobą jeszcze mroźnego powietrza, dlatego postanowili też to wykorzystać i zjeść posiłek w przyjaźniejszych warunkach. 
     –  Co o nim myślicie? –  zapytał chłopak o szarych oczach, w których kryło się ogromne zmęczenie. Gdy to powiedział, od razu ziewnął przeciągle. Podłożył sobie torbę pod głowę i położył się. Pudełko z lunchem spoczęło nietknięte na jego brzuchu. 
     –  Sam nie wiem. Wydaje się trochę nadęty –  odpowiedział mu blondyn, wpatrując się głodnym wzrokiem w bento kolegi, który wydawał się powoli zasypiać.
     –  Bierz, Shinji, nie będę już tego jadł –  zaproponował mu, nawet nie podnosząc przy tym powiek.
     –  Dzięki, Shiro –  Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Od razu chwycił pudełko z lunchem i zaczął jeść ze smakiem.
     –  A ty, Akashi? Może chciałbyś go namalować? –  tym razem chłopak o imieniu Shiro zwrócił się do albinosa, siedzącego po turecku przed nimi i mażącego coś ołówkiem po zeszycie. Od czasu do czasu brał on do ust spory kawałek kanapki, a potem długo i spokojnie przeżuwał.
    –  Hmm... –  mruknął, poczekał chwilę, po czym przełknął kęs. –  Nie.
    –  Nie? –  jego odpowiedź zdziwiła pozostałą dwójkę, na co Shinji z pełnymi ustami dodał –  Jak to nie?
    –  Nie wiem czemu, ale nie chcę. Taki kaprys. –  Akashi wzruszył ramionami i powrócił do szkicowania.
    –  Chodzą plotki, że jest modelem –  powiedział Shinji, który skończył już posiłek, o mało się przy tym nie dławiąc. –  Całkiem sławnym modelem, tam u niego, w Anglii.
     –  To nic nie zmienia. Ma w sobie coś, co mi się nie podoba –  stwierdził po chwili.
     –  Może w przyszłości...
     –  Może –  mówił, nie przerywając rysowania. –  Ale nie rozumiem, dlaczego tak na to naciskacie. Jeśli tak bardzo o tym marzycie, to poproście, może się zastanowię, jak będę miał dobry humor. 
     –  Nie naciskamy, tylko dziwimy się –  tłumaczył Shiro. –  Po prostu ty zawsze chciałeś malować każdą nową twarz.
     –  Od jakiegoś czasu stałem się bardziej wybredny –  odparł z lekko urażoną miną. –  Jak byście nie zauważyli...
     –  Ok, ok, już rozumiemy –  uspokajał ich Shinji. –  Shiro, on siedzi zaraz za tobą. Gadałeś z nim?
     –  Nie, po co? –  zdziwił się. Zupełnie nie widział takiej potrzeby. 
     –  No tak... –  westchnął Shinji, którego jakoś specjalnie to nie dziwiło. Mógł się tego po nim spodziewać. 
     –  Zostajecie dzisiaj po lekcjach? –  Shiro zmienił temat. Wyglądało na to, że jednak nie miał zamiaru zasypiać.
     –  Ja wracam do domu. A potem będę szukał jakiejś nowej pracy –  Shinji nie wyglądał na zachwyconego, gdy to mówił. Na pewno wolałby robić cokolwiek innego. –  A ty?
    –  Pewnie, że zostaję –  ziewnął znowu. –  Yukiego odbieram dopiero po szóstej, za żadne skarby nie wrócę do domu wcześniej. Ty Akashi też idziesz do klubu?
    –  Tak, ale kończę wcześniej. Nie chce mi się tam siedzieć –  spojrzał nagle na Shiro i uśmiechnął się do niego przyjaźnie. –  Skończyłem.
    –  Co? –  Shiro otworzył oczy i wyciągnął rękę po zeszyt, który podał mu przyjaciel. –  Znowu? Nie znudziłem ci się jeszcze?
    –  Znudziłeś się. Ale nie miałem pod ręką nic lepszego.
    –  Ja też chcę zobaczyć, pokaż –  Shinji wyrwał mu zeszyt i zaczął oglądać obrazek. –  Ładnie. Jak zwykle. Masz talent, nie ma co! –  pochwalił go. –  Ale jak to nie miałeś niczego lepszego? A ja? –  tu wskazał palcem na siebie.
    –  W twoich snach –  albinos drażnił się z nim.
    –  Trudno. –  Shinji nie przejął się tym wcale. Akashi zawsze się tak zachowywał. Taki już był.


   Zerwał się z zajęć dodatkowych, bo nie miał ochoty siedzieć w dusznej sali, kiedy na dworze było wciąż tak ciepło. Pomyślał, że lepiej będzie, jeśli pójdzie do parku albo przynajmniej rozłoży się ze swoimi rzeczami w ogrodzie i tam spróbuje coś namalować. Zdecydowanie przyjemniej tworzyło mu się na świeżym powietrzu niż pośród czterech ścian.
   Przeszedł przez plac szkolny, na którym nie było żywej duszy i gdy znalazł się już blisko bramy, zobaczył jakiegoś mężczyznę. Nie zainteresowałby się nim, gdyby nie fakt, że tamten wpatrywał się wściekłym wzrokiem w telefon, który trzymał w ręku. Z każdym krokiem, gdy coraz wyraźniej widział jego twarz, rosła w nim chęć, by go namalować. Shiro miał rację. Odkąd tylko pamiętał, gdy zobaczył osobę, która mu się spodobała, jego największym pragnieniem stawało się namalowanie jej. Dlatego też nie myśląc długo, zatrzymał się nagle i zamiast do bramy, podszedł do jednego z drzew rosnących wzdłuż chodnika. Oparł się plecami o pień i przykucnął pod nim, by po chwili usiąść na wilgotnej trawie. Wyciągnął z torby swój szkicownik, odnalazł ukryty gdzieś na dnie ołówek i zaczął intensywniej przyglądać się mężczyźnie.
   Tajemniczy nieznajomy, jak ocenił Akashi, na oko miał dwadzieścia parę lat. Chłopak do najwyższych nie należał, za to mężczyzna był prawdopodobnie o głowę wyższy od niego. Miał na sobie białą koszulę, szare spodnie i eleganckie, czarne buty. Wyglądał na pracownika jakiejś korporacji i gdyby nie jego brązowe, rozczochrane włosy, Akashi pewnie od razu by go jako takiego zaszufladkował. Ale może po prostu tamten lubił taki styl? 
   Nieznajomy nagle przyłożył do ucha telefon i słychać było, że z kimś rozmawiał. Wolną ręką w tym czasie silnie gestykulował. Wyglądał na bardzo niezadowolonego, a nawet rozwścieczonego z jakiegoś powodu. Chłopak nie próbował nawet słyszeć pojedynczych słów, bo to go akurat mało obchodziło. Liczył się tylko wygląd tamtego. Wreszcie, gdy Akashi odwrócił na chwilę wzrok, mężczyzna wyraźnie śpiesząc się, odszedł spod bramy, cały czas rozmawiając przez telefon. Zaraz potem chłopak usłyszał głośny pisk opon i zobaczył odjeżdżający samochód. Nie rozpoznał marki, ale pewny był, że skądś go kojarzył. Cóż, pełno takich samochodów na ulicach, więc pewnie stąd. 
    Akashi schował swoje rzeczy niezadowolony. Ledwo zrobił zarys i nie zdążył zapamiętać mężczyzny na tyle, by dokończyć szkic. Może następnym razem, pomyślał i poszedł w kierunku bramy, by kontynuować swój wcześniejszy plan.
   Nieoczekiwanie, kiedy przechodził koło miejsca, w którym wcześniej stał mężczyzna, zauważył na ziemi jakiś nieduży, prostokątny, czarny przedmiot. Z zaciekawieniem podniósł go i wtedy już z całą pewnością mógł stwierdzić, że był to skórzany portfel.
   Czyżby należał do tamtego faceta? nie zastanawiał się długo, bo kto by to robił, kiedy przecież mógł go otworzyć. Zajrzał do środka i zobaczył dokumenty, w tym dowód osobisty i prawo jazdy ze zdjęciem nieznajomego mężczyzny. Musiał przyznać, że na tych zdjęciach wyglądał o wiele gorzej niż w rzeczywistości. Choć może tylko takie odnosił wrażenie. 
   Wewnątrz znajdowały się także karty kredytowe, jakieś kartki z zapiskami i numerami telefonów, kupony, kilka luźnych zdjęć jakichś ludzi i oczywiście pieniądze. Sporo pieniędzy...
   Szybko schował portfel do torby i rozejrzał się, czy nikt go nie widział. Wydawało mu się, że chyba nikt nie zwrócił na niego uwagi. Akurat też nikt nie przejeżdżał ulicą, dlatego przebiegł na drugą stronę i odszedł w kierunku swojego domu. Zastanawiał się, co powinien zrobić ze znalezionym przedmiotem. Oddać na policję? Odesłać pod adres z dowodu? A może zatrzymać dla siebie?
   Z jakąkolwiek decyzją postanowił wstrzymać się do czasu, aż będzie w domu i przemyśli to wszystko dokładnie. W tym momencie nie było dla niego aż takie oczywiste, by zachować się jak uczciwy znalazca, bo do głowy przychodziło mu kilka ciekawszych opcji.


Od autorki: Z małymi opóźnieniami, ale rozdział pierwszy wreszcie jest! Następny powinien pojawić się wcześniej.
Dziękuję Jonquil, która zgodziła się betować moje opowiadanie :)